lunes, 4 de febrero de 2013

O encontro com a típica comida portuguesa


...czyli 10 pierwszych portugalskich smaków!

To dopiero początek, jednak a Żułana e a Szana, zdążyły zdegustować niektóre typowe potrawy, jakich skrzętnie uczyły się do egzaminu (niespełna dwa tygodnie temu!). Pierwsze starcie, wszystkim znana
"Sopa de pedra", która faktycznie jest tania (ok. 2 euro), i faktycznie, zawiera w sobie duuuużo PORCO (wieprzowina), MORCELA (kaszanka) e pływająca kapusta. Jedzona w zupełnie ekstremalnych warunkach, na stojąco, w tłoku, krzyku i totalnym  n i e o g a r z e, nie zaskoczyła nas jednak smakiem. Definiując jednym zdaniem, coś pomiędzy polskim bigosem a forszmakiem. Cóż, cieszymy się iż spróbowałyśmy, ale być może był to pierwszy i.. ostatni raz.

Pasteis de nata(L)
Można je dostać wszędzie. W smaku, nic specjalnego (francuskie ciasto + budyń) za to obsługa z typowym duchem portugalskim (cheio de sonrisa e muito comunicativo e falador). Kosztowane po raz pierwszy w naszej kochanej Lisboa! <3




Imperial! 0.2l (1 + 1 = 1.20 euro!)
Piwo jak piwo. Za to jakie zdziwienie kiedy mężne as polacas zamawiają je na śniadanie o godz. 15, zaraz po zjedzeniu bułki, ciastka i uwaga: CAFE com LEITE, które wzbudziło zdziwienie nie tylko w przystojnym empregado de mesa, ale nawet w siedzącej obok crazy brazylijce (o pochodzeniu portugalsko-niemiecko-angolańskim). WTF?!



Ginginha e CAIPIRINHA com "FRANGO", tzn... morango, eckhm.
Mmmm... wciąż pamiętamy miniony smak słodkiego likieru, który niczym się nie różni od babcinej naleweczki wiśniowej i wcale nie jest tak forte, jak nas ostrzegano "przed" (jednak kosztuje jedynie 1 euro, a jak się porozmawia z brazylijską kelnerką o sytuacji ekonomicznej jej kraju, poleje nawet za darmo ^^). Caipirinha zaś... hum, bardzo doce, bardzo, ale za to jak działa! Eckhm.

Bolo de arroz
Długo wyczekiwane ciasteczko, które zapragnęłyśmy skonsumować wraz z "pyszną" kawą, tuż nad oceanem. Mocno opalony empregado de mesa, zalotnie uśmiechając się, podsunał nam jednak... coś na kształ babeczki, składającej się jedynie z wszysztkim dobrze znanego jasnego biszkoptu. Lekko zdezorientowane pytamy naszego wiernego przewodnika Andre, gdzieś się podział ten ryż? On jednak wzrusza tylko ramionami, cicho odpowiadając: w środku.
Acha! (A 1.20 euro przepadło...)


Café com natas
Znudzone ciągłym proszeniem o Galão tudzież po prostu o café com leite (ku wiecznemy zdziwieniu), walczna a Szana e a Żułana decydują się igrać z losem! Zamawiają więc słodko brzmiącą kawę z bitą śmietaną. Wyżej wymieniony opalony kelner, tak samo zalotnie podaje dwie filiżanki, z których wręcz wypływa słodka piana, posypana czekoladą. As raparigas i Andre (outra vez) żwawo zabierają się za konsumpcję. Na dźwięk obijających się o brzeg fal ocenau, nakładają się achy i ochy. Jakie smaczne! Niestety przyjemność nie trwa wiecznie. A Szana, której udało się dotrzeć do "kawy" pierwszej, zdegustowana krzyczy: o fuu! Toż to americana! Niedobrze mi! W rzeczy samej, kochana, w rzeczy samej... dobrze że chociaż podali do kawy mini słodkie ciasteczko, o dźiwnej nazwie "lengua de gato...".

Sangria!
Wszystkim dobrze znana Sangria (Olé!), ta z Biedronki, za niecałe 13 zł, odwieczny trunek wszystkich studentów, może się brzydko mówiąc, schować. Podana w średniej wielkości garrafa, biała Sangria, niezwykle rzeźka, lekko musująca i słodziutka. Do tego cała mikstura owoców (kiwi, maças, laranjas), swtorzyły istny raj dla podniebienia. Mmm... nie możemy się doczekać kolejnego razu!



Rissóis de Camarão

Pierwszy dzień na uczelnianej stołówce. Podekscytowane dziewczęta postanawiają "wypróbować" studenckie menu. Do tradycyjnego galao, które okazało się przyjemnym i wyjątkowo tanim (0.65 euro!) a Szana e a Żułana, ryzykują kolejny raz. Wybierają coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się być słodkim ciastkiem. Mmm... jakże pozory jednak mylą. A Żułana czeka na pierwszy krok Szany, milcząco spogląda na jej twarz. 3,2,1... o jej, jakie to tłuste! Tłuste?! Jak to? O jej! To jest ryba! O matko, jak śmierdzi
Ale w końcu coś, czego w Polsce dostać nie można. Hmmm, to prawda, zjedzmy zatem  do końca, tak wypada. Ble, chyba mi niedobrze... mnie też. Muszę zagryźć ten obrzydliwy smak jakimś pastel de nata, kwituje a Szana i zdegustowana, ponownie ustawia  się w kolejce.
Cóż, pieróg z krewetkami? Po nazwie można się było domyśleć dziewczęta. Doprawdy. Oj głupiutkie, głupiutkie. Za to ceny w naszej cantina, baaardzo gostamy. *.*


Vinho "PALMELA"
Pierwsze wińsko, jakie wpadło, oczywiście przypadkiem, dziewczętom w ręce. Skusiła je wyjątkowo niska cena  (jedyne 1.67 euro!) i fakt, ze na okładce widnieje kształt castelo (no, może jednak tylko ta cena grała rolę). Nie mniej jednak, wino wyjątkowo cierpkie aczkolwiek jak na swoją cenę, całkiem zacne. To prawda, że wino w Portugalii to akurat się opłaca pić. Bardzo!

I na koniec dygresja natury konsumpcyjnej...
McDonald wszędzie taki sam, a jednak nie ten sam!
To nic że od naszego przyjazdu do Faro minęły zaledwie 3 dni? A my zdążyłyśmy odwiedzić McDonalda już co najmniej dwa razy. Co nas jednak bardzo zdziwiło, to fakt, że sprzedają tutaj nawet zupy! WTF?! Jeszcze nie miałyśmy okazji kosztować, ale prędko to zrobimy i wrażeniami się podzielimy.

I dygresja natury konsumpcyjnej numer dwa...
Czy wiecie, że PEPSI kosztuje tutaj mniej niż większość butelek wody mineralnej, czyt. jedynie 1 euro!? Woahhh, witaj raju, i witaj próchnico!


c.d.n...

10 comentarios:

  1. Ahh powiem Wam że aż lepiej mi się uczy z Waszego bloga, niż z prezentacji :) i takiego smaka mi zrobiłyście na Pastel de nata i na Sangrię :)
    Pozdrówka z Lu,
    Ania Kr. :*

    ResponderEliminar
    Respuestas
    1. Cieszymy się, że możemy pomóc! Trzymamy kciuki za egzamin i pijemy Wasze zdrowie! ;*

      Eliminar
  2. Uwielbiam kulinarne doniesienia z obcych ziem <3 Czekam, aż same zaczniecie tworzyć coś z portugalskich składników ;]

    ResponderEliminar
    Respuestas
    1. Este comentario ha sido eliminado por el autor.

      Eliminar
    2. o to ja będę Zosią, a Kasia Asią i będzie mnie fotografować. podobno Asia nie umie gotować bardziej niż ja! :D ciekawość

      Eliminar
  3. Do rzeczy które codziennie sprawdzam w internecie, oficjalnie dołączył Wasz blog. Jesteście tuż za fejsbukiem i pocztą!! :* Wspaniale się czyta o waszych osiągnięciach i jestem niesamowicie z Was dumna i ciekawa dalszych przygód!! :):*
    Bolo de arroz wygląda taaak apetycznie!!
    Joanna
    Ps: P. Petr.. się dzisiaj o Was pytał! :D

    ResponderEliminar
  4. Zjadłabym tego krewetkowego pierożka, w Hiszpanii były tylko z tuńczykiem albo mieszanką warzywną, albo z mięsem, uhm :<
    Czekam niecierpliwie na francesinha!
    Buziaki i powodzenia w dalszej wędrówce :3

    ResponderEliminar
  5. prawie jak "make life easier" ;p
    Żaden Anonimo, tylko Ilona!

    ResponderEliminar
  6. Ale piękna ta Sangria, musi być pyszna... :)

    ResponderEliminar
  7. Jej, pryzmpomnialz mi sie pączki z parowka w środku, jakich skosztowalismy na Litwie w II klasie:PPP
    / Camillo Calbargio

    ResponderEliminar