lunes, 17 de junio de 2013

Albufeira

Pod koniec maja przyjechała do nas z wizytą Ana, która przebywa na swoim Erasmusie w Porto. Jako że nadarzyła nam się całkiem przyjemna pogoda (ale bez upałów, tak jak to miało miejsce zarówno w połowie maja oraz teraz), piątek i sobotę spędziłyśmy na naszej wspaniałej Praia de Faro, by w niedzielę zmienić miejsce pobytu na osławioną Albufeirę.


Miasto ma ponad 40 tysięcy mieszkańców i liczba ta wciąż wzrasta, tak jak turystyka tego miejsca (buduje się tu mnóstwo nowych hoteli i domów), wspomnieć trzeba też o bogatej sieci restauracji i sklepów. Ostatnio odbywało się tutaj Erasmus National Meeting organizowane przez ESN Porto, które zgromadziło ok. 700 Erasmusów z Portugalii i okolic (wydarzenie kosztowało ok. 130 euro za 3 dni, więc sobie darowałyśmy), aby mogli oni pobawić się w miejscowym Aquaparku tudzież potańczyć w pianie. Albufeira ma również ważne miejsce, w któym możemy zobaczyć os golfinhos i inne wspaniałe stworzenia, mianowicie ZooMarine. O Albufeirze słyszałyśmy już bardzo dużo, poczynając od "portugalskie Las Vegas", "miejsce bardziej angielskie niż portugalskie" oraz "jeśli szukasz spokoju, raczej tam nie jedź". Przeto szukałyśmy z Aną głównie skałek w oceanie oraz ewentualnie jej kompanierów do apartamento. Do Albufeiry daleko z Faro nie mamy, mniej niż godzinę pociągiem (bilet w jedną stronę ponad 3 euro), jednak ze stacji kolejowej trzeba jeszcze podjechać dwoma autobusami, by znaleźć się nad brzegiem oceanu (ta przyjemność kosztuje 1,40 euro), autobusy są nowe i dobrze oznaczone, aczkolwiek potrafią jeździć w kółko - może miasto duże nie jest, ale zahaczyć o wszystkie osiedla mniejsze i większe trzeba. W centrum, zaraz po opuszczeniu autobusu mogłyśmy zobaczyć panoramę miasta osadzonego na skałach, za którymi zaraz zaczyna się Atlantyk oraz Praia dos Alemaes, na której rzeczywiście pełno i Niemców, i Anglików (ale Polaków też niemało - ale nas to wszędzie pełno). Plaża może i dość urocza, ale zupełnie płaska i nie tego wszak szukałyśmy! Zatem bez mapy i bez drogowskazów, na czuja, skręciłyśmy w lewo i brzegiem oceanu udałyśmy się na długi spacer w poszukiwaniu kamienistych brzegów. Po czterdziestu minutach na horyzoncie albo i bliżej pojawiły się charakterystyczne dla niemal całego Algarve (i niezbyt charakterystyczne dla okolic Ria Formosa, czyli naszych) nadbrzeżne skały i skałki wraz z przeróżną, śródziemnomorską roślinnością. Weszłyśmy pod górę, brzeg stał się stromy i niebezpieczny, jednocześnie tak piękny, że za bardzo nie bałyśmy się bardzo ewentualnego spadanie w dół do oceanu. W skałach wydrążone przez wody dziury wyglądały jak naturalne, otwarte na ocean baseny. Do plaży ukrytej między skałami doszłyśmy z poczuciem, że właśnie takie widoki reprezentuje większość pocztówek z Algarve i katalogi zachęcające turystów do przyjazdu. Słońce zaczęło prażyć mocniej i mimo lodowatej wody Ana zdecydowała się na pierwszą kąpiel w oceanie tego roku! Oczywiście pomiędzy osławionymi skałkami, na których rosną kaktusy i różne takie tam ciekawe roślinki. Po kilku godzinach opalania postanowiłyśmy wrócić do centrum tę samą drogą i zobaczyć kawałek miasta. Zanim rozpoczęłyśmy zwiedzania, musiałyśmy się oczywiście orzeźwić sangrią, tym razem białą (pyszną i jakże drogą :p). Miasto osobiście mnie zachwyciło typowymi dla Algarve białymi budynkami położone na wzniesieniu (zatem trzeba trochę pochodzić pod górę), które przypomina trochę klimat Grecji. Przechodząc przez centrum słychać rzeczywiście głównie angielski i niemiecki, także na ogłoszeniach i słupach królują głównie te języki. Wszak dla mieszkańców Europy Zachodniej Portugalia jest miejscem idyllicznym i tanim :).



Fiama Hasse Pais Brandão 

 ALBUFEIRA IL SERPENTOMAQUIA 

 A terra acaba numa linha 
de argila. Os pássaros incansáveis
 passam sobre a seara queta
 e os sobreiros que rodam.
 As formigas vivem a sua existencia
 eterna. O vento é copioso
 quando escorre em turbilhão pela
 escarpa. Praia rasa a seara em
 tracejado alto. àgua humildw e o
 trigo magnífico. (...)


martes, 11 de junio de 2013

Faro, piękne Faro.


I znów słoneczna pogoda powróciła do naszego pięknego Faro. 



Z tejże okazji, człowiek nabiera w płuca powietrza i staje się natchnionym bardziej niż zazwyczaj, i w konsekwencji czego, przypomina sobie o tym blogu, ostatnimi czasy dość zaniedbanym.

Wybaczcie, ale... jesteśmy tak pełne myśli (tych niespokojnych również), iż zapominamy o tym gdzie jesteśmy, z kim i dlaczego. Napełnione wspomieniami po brzegi czekamy, aż nasze serca, powrócą na swoje miejsca, ou seja, do przestrzeni w której czujemy się pewniej i bezpieczniej, tj. do domu...


*********************************************************************************************************************************



Zanim to jednak nastąpi, staramy się cieszyć każdym dniem, STARAMY się nie wegetować jak nerdy całymi dniami na fejsbuku, STARAMY się czytać, rozmawiać, i otaczać się towarzystem, co jednak ostatnimi czasy nie jest prostym i przyjemnym zadaniem. Musicie bowiem wiedzieć, że natura Faro, pięknego Faro, jest przekorna. Porównać je bowiem można z uroczą wsią, gdzie wszyscy wszystkich znają i "kochają". Pół roku na Erasmusie wydawać się może niczym, z punktu widzenia czasu. Lecz jeśli analizować to od strony kontaktów z ludzmi, zaręczamy iż po pewnym czasie można odrzuć coś o wielej bardziej intensywnego niż przysłowiowy PRZESYT. Na każdym rogu znajome twarze, te mniej lub bardziej tolerowane, ktorym jednak wypada się kłaniać i pytać TUDO BEM? tudzież w wersji brazylijskiej TUDO BOM? I nieważne, że nikt tak naprawdę nie chce usłyszeć odpowiedzi. Trzeba zapytać żeby być miłym i uprzejmym. Trzeba. Hmm... no chyba, że jest to urodziwa Francuzka, która delikatnie mówiąc, nie przepada za naszym towarzystem. Wtedy trzeba zachować zimną krew. Bardzo zimną. Ale nie o tym chciałam tutaj pisać, aby nazbyt sarkastycznym nie wypaść.




Wróćmy więc do tematu, jakim dziś PIĘKNE FARO jest.


Musicie bowiem wiedzieć, iż drzewa kwitną tutaj inaczej. Już na początku maja zaczęły pokazywać
swoje prawdziwe oblicze, wyłaniając zza gałązek napiękniejsze kolory świata. Fioletowo-niebieskie drzewa dominują. Spacerując alejkami czuć również zapach slodkich lillii (nie mylić z francuską nie-słodką Lilii). Wszystko zatopione jest w rześkim zapachu oceanu, który wiatr niesie prosto z farowskiej plaży. Wiatr ten, pomimo odczuwalnego gorącego powietrza, pozwala oddychać i daje swoistego rodzaju ukojenie, w szczególności podczas wieczornych spacerów. W dzień zaś, nie pozostaje nic innego, jak zatopić się w cieple promieni, które potrafią wnikać głęboko pod skórę (lekko spaloną już skórę). Czekamy zatem jak jaszczurki, na te gorące dni, by zapominając o calym "bożym świecie" , wylegiwać się i smażyć na piaszczystej plaży.

Dzielimy się zatem z Wami kilkoma obrazami obecnego Faro, szczęśliwie nie zaatakowanego jeszcze przez plagę turystów (prawdopodobnie z powodu ostatnich niezrozumiałych chłodów), życząc przy tym wszystkim dużo szczęścia podczas nadchodzących egzaminów!



I wiedzcie, że Faro jest przepiękne, niezmiennie, od zawsze, lecz... prawda jest taka iż... tak, chcemy już wracać do domu.