sábado, 10 de agosto de 2013

Um pouco das fotos

Po feralnych wypadkach z naszymi wspaniałymi sprzętami RTV w Polsce udało mi się odzyskać kabel do telefonu. Niniejszym skarbnica zdjęć od lutego aż do samego końca naszego wspaniałego Erasmusa, który to nastąpił już (dopiero?) 3 lipca szczęśliwym powrotem do kraju. Tęskni się, tęskni, bo był to piękny czas poznawania zarówno kultury portugalskiej, jak i ludzi z całego świata.

FARO, moje ulubione miejsce :) ruiny castelo, ławki, marina i za torami wychyla się już Ria Formosa. Na drugim zdjęciu Joanna ze sławnym monumento farense - ni to ptak, ni ryba, ale oko ma, przez które się Ola mądrze przeciskała ostatniej nocy w Faro...



Tutaj w poszukiwaniu verdadeiro sorbetów i żubrówki. Pingo Doce





Z naszej wspaniałej windy z lustrem. W końcu czwarte piętro to taaaak wysoko! Sweet focia i załamka nad obrazem widzianym w lustrze to nieodwołalny punkt wieczoru.


Leniwe południa i wieczory na plaży umilały wspólne granie w siatkę czy gitara. W czerwcu preferowaną narodowością okazali się Brazylijczycy. I oczywiście nasze kochane Bułgarki ;)


Bo każdy wie, że mimo braku klifów najlepiej zapamiętamy naszą prostą, słodką i czystą PRAIA DE FARO. Saudades.


Ostatni dzień i noc w Lizbonie. Do trzech razy sztuka! Lizbonę kocham, do Lizbony wrócę na pewno.





Co do naszego powrotu... Najpierw nie tęskniłam, ale już teraz wiem, że sentyment na pewno pozostanie. Mamy mnóstwo dziwnych anegdotek, milion nowych doświadczeń i smaków. Za sobą dni radości i dni nieporadności, pięć dziwnych miesięcy w obcym kraju oddalonym 3 i pół tysiąca kilometrów od domu. W uszach jeszcze dudni echo andaluzyjskiej wersji hiszpańskiego, brazylijskiego "dzi" i tego pełnego wyrzutów zaciągania portugalskiego. I choć to wszystko minęło, to spróbujemy jeszcze czasem tu wrócić, by jednak zebrać kilka najważniejszych wspomnień z jednego semestru. Czy było warto? TAK, tak, tak.