sábado, 2 de febrero de 2013

A Szana e a Żułana em Portugal!


Olá Ola! Já nao es espanhola!

Trudno w to uwierzyć, ale tak, stało się, jesteśmy w PORTUGALII! 
Ciężka, burzliwa, pełna łez i cierpienia droga doprowadziła nas na wybrzeża pachnące saudade do mar. Tysiące wyobrażeń, myśli i skojarzeń które tak skrzętnie kumulowałyśmy w umysłach, w końcu trafiły na grunt, w którym mogą skonfrontować się z rzeczywistością.
Wiem, że tak samo jak i mnie, wciąż nie opuszcza Cię ten nieznośny ucisk żołądka, który nieustannie towarzyszy nam od niespełna trzech tygodni. Wierzę jednak, że pronto znajdziemy przytulny apartamento, z widokiem na pływające golfinhos, z música brasileira obijającą się o ściany i z tym słońcem, które tak przyjemnie siada nam na ramionach, ai Benjamim! 

Mam nadzieję iż nasze 36 kilo,

które mężnie dźwigamy od stacji do stacji, chociaż w kilku procentach, zastąpi nam to, za czym z pewnością będziemy tęsknić. Polska flaga w walizce, ciepłe słowa przyjaciół i smak babeczek z delfinami, podtrzymuje nas jednak na duchu i dodaje wiary w siebie i nasze malucas pomysły i możliwości.
Niezmiernie wdzięczne latynoskiej krwi za pomoc w odnalezieniu się w pierwszych chwilach na Ziemii pełnej zielonych palmeiras, rozpoczynamy życie w południowej Portugalii, pędząc luksusowym comboiu 177 km/h, gdzie temperatura interior, wynosząca aktualnie 22 graus, przewyższa temperaturę otoczenia jedynie o 7 stopni! (Ola, jesteśmy "ugotowane", mais quente do que os brasileiros). Mamy jednak nadzieję iż typowo angielskie zjawisko o kolokwialnej nazwie "bifes" nie dosięgnie naszych
wampirystycznych karnacji. Oxala, Ola, oxala!

Entao, ze słowami na ustach "Havemos de voltar", witamy w portugalskiej dżungi, caralhos!

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

Droga JoHANNO, Żuahano i Azjo, 

nie stresuję się i nie martwię, chociaż jestem jakieś 3300 km od domu.
Podobno to szok pourazowy. Zanim udało nam się wyjechać, przebyłyśmy drogę przez mękę, która na zawsze pozbawiła nas ludzkich uczuć - de verdade, jesteśmy wampirami. Śpimy w nieogrzewanych pokojach, ciemnych, zamkniętych lodówkach, które mają typowy cheiro polaco.I tylko dyndający golfinho na ścianie

wyzwala w nas (w Tobie?) nieziemskie entusiasmo. Zatem nic nas nie dziwi. Może słońce palące w oczy i bliskość morza (actually oceanu, ale chyba nikt tutaj o tym nie wie, wszyscy, od północy do naszego południowego wybrzeża są przekonani, że opalają się nad morzem).
Próbujemy wszystkiego co się da by nie zgubić ani chwili z pięciu miesięcy. Nie boję się już, we dwie zawsze raźniej,może chociaż z Tobą, Johanno, porozmawiam sobie kiedyś pięknym hiszpańskim. Nie mamy gdzie mieszkać, ale póki co Portugalczycy (Brazylijczycy oraz africanos) wykazują radość z pomagania nam, biednym, pięknym i zagubionym AS POLACAS. Udaje nam się mówić po portugalsku, z pewnym zagubieniem odmieniania czasowników i a falta das palavras, jednakowoż jestem z nas całkiem dumna jak na nasz poziom i przewagę hiszpańskiego. Mam dziwne przeczucie, że DAMY RADĘ!


D l a c z  e g o   P o r t u g a l i a ?

Zatem jesteśmy wyrzutkami. Ucząc się dwa razy więcej hiszpańskiego niż portugalskiego, totalnym szaleństwem wydaje się pomysł jechania na pół roku do Portugalii. BA, na naszym kierunku pomysł jechania gdziekolwiek na więcej niż dwa tygodnie wydaje się pomysłem fatalnym, absurdalnym i szalonym (ajjj, malucas! ...ai, benjamim :3). Zatem jesteśmy wybrankami, to się czuło nawet od ćwiczeniowców, którzy przypominali mi o erasmusie od października na połowie lekcji (o Asi nikt nie wiedział :D). Może wybrankami losu straconego (przez dywizję hiszpańską). Nieważne. Od trzeciej klasy szkoły średniej  wiedziałam, że chcę iść na iberystykę i że chcę kiedyś pojechać do Portugalii. Że nie mogę tracić czasu i czekać na magiczne i niespełnione "kiedyś".

Jeden z najgorszych okresów naszego życia, czytaj styczeń 2013 roku, skończył swój żywot najpiękniej jak mógł - w stolicy Portugalii. Oby było tylko lepiej :).

c.d.n...

2 comentarios:

  1. Lekkie pióro macie! :D coś czuję, że będę zaglądać tu todos od dias para zobaczyć, czy coś nowego napisałyście ;D pozdrownienia z domu moich rodziców, gdzie wokoło morze brązowo zielonych pól opruszonych bielą polskiego śniegu, nad którymi rozpościera się pochmurne acz w jednej toni zimowe niebo! - Żanka Grzanka :)))

    ResponderEliminar
  2. Ładnie, ładnie, napisze więc Wam comentario! Jeszcze zatęsknicie i odechce się Wam tych makaronizmów! Syny marnotrawne! A delfiny to zuo wcielone, ale wyglądają uroczo. Ocean <3 U mnie syf, roztopiony śnieg i deszczyk, też fajnie!
    Publicar -.-

    ResponderEliminar