martes, 5 de marzo de 2013

"Dance, otherwise we are lost"

Witajcie!

Jako że przypadła moja kolej w pisaniu, długo, bo aż całe 3 sekudny (z pomocą Aleksandry) rozmyślałam o temacie, który moglybyśmy poruszyć. Po tej wyjątkowo długiej debacie, wpadłyśmy na pomysł by wspomnieć co nieco na temat... TAŃCA, tak, TANIEC w FARO brzmi nieźle. Ma on bowiem wydźwięk wszelaki, wiele aspektów, rodzajów, form i przesądzony jest treścią, o której należy napomknąć.
A zatem... lekko rozleniwione i żądne przygód as meninas de Erasmus, twardo postanowily sobie zadbać nie tylko o rozwój intelektualny, ale przede wszystkim o pogodę ducha i ciała. A Joana, jako zapalona miłośniczka tanecznych form wszelakich, liczyła po cichu, że uda jej się odkryć smak portugalskiego orientu. Niestety po licznych i męczących poszukiwaniach, zrozumiała, ze jednak taniec orientalny nie jest zbyt mocną stroną Algarve (a i reszty Portugalii również). Ach, jaka szkoda (musi udać się specjalnie do Hiszpanii, by tam rozwijać swoje umiejętności brzuszne. Trzymajcie zatem kciuki!). A Joana myślała również (myślał indyk o niedzieli...), że skoro Faro jest taaak blisko Andaluzji, Flamenco będzie się wręcz wylewać na każdej uliczce, w każdym klubie, szkole, miejscu, whatever. Jakże się jednak przeliczyła, tragając swoje ciężkie, nowiutkie buty, które miała zamiar eskploatować tutaj dniami i nocami. Na temat Flamenco, Faro, jak i jego okolice, milczy. Znów trzeba będzie odwiedzić specjalnie Hiszpanię...

No nic. Nie można jednak dać za wygraną. Pierwsza lepsza znaleziona ulotka, na uniwersyteckiej tablicy: AS AULAS DE DANCA CONTEMPORANEA. Serce zabiło mocniej, wróciły wszystkie wspomnienia i tęsknoty związane z tą formą tańca, ostatnio nieco zaniedbaną przez brak czasu. Dziewczęta spisują dzielnie horario, ażeby experimentar (nie provar!) pierwszej lekcji, które zazwyczaj są tutaj gratis. A Szana, w sercu której, również rozbudziła się uśpiona ostatnio miłość do tańca, dzielnie towarzyszy zapalonej, czy może raczej napalonej na taniec koleżance. Szukają, planują, kminiją, porównują... niestety, kolejny zawód. Sala okazuje się pusta, ciemna i oczywiście zimna, jak wszystko o tej porze roku.

No nic. Próbujemy dalej...
Wystarczy wpisać w google taniec - Algarve, tudzież taniec - Faro, a od razu wyskakuje wdzięczna nazwa ACADEMIA DE DANCA DO ALGARVE, a w niej oferta iście sympatyczna: SALSA, BACHATA i KIZOMBA. Tak, te trzy formy, tańców latino/afrykańskich, zdecydowanie tutaj królują. Sam fakt, ze cada sexta e cada sabado, od godz. 23:30 do 1:30, można praktykować salsę w największym klubie Faro, z czego as meninas de Erasmus skrzętnie korzystają.



Początkowo nieco nieśmiałe, udały się na pierwszą lekcję KIZOMBY. Trzy sekudny wystarczyły by całkowicie zakochać się w instruktorze. Tutaj, chwila na och, ach, uch i pełen zachwyt nad tym, jak mężczyźni (dosłownie wszyscy) tutaj tańczą. Nieważny wiek, nieważny urok, tudzież jego brak. Większość (pozdro dla Pana M.) ma tutaj wyjątkowe poczucie rytmu i wiele chęci do czerpania radości z tańca. A Joana, która doświadczyła w tym zagadnieniu już wiele, jest szczerze zachwycona. Bo czy wyobrażacie sobie sytuację, że na sali jest więcej mężczyzn od kobiet? W Polsce, raczej nierealne.  Zaś coisa, która nas zdziwiła to fakt, jaka dysproporcja występuje pomiędzy tańczącymi tutaj mężczyzami a kobietami. Bo jak by to delikatnie ująć... nie ubliżając nikomu, kobieta MADEIRA w tańcu, to zjawisku tutaj iście powszechne, aż dziwne, dziwne, bardzo dziwne. Jednak nam to nie przeszkadza, możemy pokazać się z lepszej strony jako dzielne as polacas, które dziewerdźadźy, sabem dancar :)

Pewnie jesteście ciekawi, jak się skończyła nasza przygoda z "chęcią" zapisania się na zajęcia. A więc po skrzętnej analizie, zarówno przystojnych instruktorów, jak i naszych skromnych kieszeni i ubogiego czasu (bo przecież trzeba imprezować), z bólem serca musiałyśmy zrezygnować z KIZOMBY z naszym tanecznym guru (widując go jednak w każdy piątek i sobotę na wyżej wspomnianej salsa - praktyce), na rzecz jednak nie mniej urodziwego Sr. Gil, który raduje nasze serca i wypełnia taneczne umysły w każdy poniedziałek i środę, ponad 2 godz, na uroczych aulas de salsa e bachata. Także kochani, po powrocie, po taaaak intensywnym kursie, będziemy mogły dzielić się z Wami naszymi nowymi umiejętnościami. Wspomnę tylko, że zajęcie te wyjątkowo tanie, bo sposnorowane przez nasz kochany uniwersytet, nie wyniosą więcej niż 80 euro na cały semsetr! Możecie to sobie wyobrazić? No może nie wszyscy mają świadomość, jak drogie są lekcje tańca wszelakiego w Polsce, ale z moich obliczeń, ten sam kurs, nasze polskie realia, kosztowałby... uwaga... około 160 euro (jak nie więcej!).... zatem, nie pozostaje nic innego jak tylko tańczyć, tańczyć, tańczyć i jeszcze raz tanczyć, bo tutaj naprawdę jest z kim!

P.S. Na miły koniec, dzielimy się video naszego guru, który ma więcej energii, radości życia i usmiechu, niż sala co najmniej 50 ludzi. Zatem... enjoy i nie zapominajcie, jak ważny w życiu jest taniec! ;*


1 comentario:

  1. Tańczcie! Potem będziecie jeszcze bardziej onieśmielały chicos polacos już i tak timidos ;)

    ResponderEliminar