viernes, 4 de marzo de 2016

Cacilhas e Cristo Rei

[nad portugalskimi nazwami nie ma akcentow, komputer zwariował. naprawię, jak się uspokoi :)] Bardzo długo mnie tu już nie było, ale mam powody. O blogu myślę codziennie i przykro mi, że już z początku kolejnej podróży go tak zaniedbuję. Ale jest to urok życia w Lizbonie i wybitnej organizacji życia, jaką wzięłam na swe barki. W Faro często się nudziłyśmy, tutaj na chwilę obecną już za bardzo nie ogarniam, w co ręce włożyć. Dziwne, prawda? Erasmus przecież powinien balować głównie w nocy, spać za dnia i się lenić. Nie. Na moim uniwersytecie nie dość, że spędzam mnóstwo czasu na zajęciach (czasem mam wrażenie, że kompletnie na marne, bo lubią sobie pogadać o niczym), to jeszcze drugie tyle powinnam przeznaczyć na (licealne wręcz) prace domowe. Ale to chyba dobrze, że się uczę, czyż nie ;)? Próbuję też nie stracić kontaktu z ludźmi, których to miałam okazję poznać przez pierwsze tygodnie. W dodatku 1 marca rozpoczęłam praktyki i codziennie jeżdżę jedną godzinkę przez caaałą Lizbonę, tak aby dotrzeć gdzieś w przyjemne okolice Monasterio dos Jeronimos do polskiej ambasady i spędzić tam kolejne cztery godziny na tłumaczeniach i innych ciekawych rzeczach. Potem jadę 40 min na uniwersytet. Albo odwrotnie. Jak to robię? Nie wiem. Byle do świąt...! Dzisiaj piątek, więc oddycham nieco spokojniej, robię sobie makaron z brokułami i puszczam na bloga kilka zdjęć z poprzedniego weekendu. Najciekawszą i najlepiej udokumentowaną jak do tej pory wycieczką było odwiedzenie Cristo Rei, ogromnego monumentu po drugiej stronie Rio Tejo. Poznane kilka dni wcześniej Erasmuski z Czech i Kanady zaprosiły mnie na niedzielny spacer i tak oto wsiadłyśmy do statku na stacji Cais do Sodre, aby udać się w stronę Cacilhas, przyjemnego miasteczka, które chyba zwiedziłyśmy wzdłuż wszerz szukając wspomnianego Jezusa.
Udało nam się w miarę szybko dotrzeć do Cristo Rei, poczułyśmy się jak w Rio de Janeiro. so maybe... Selfie with Jesus?
Podobno pomysł tego pomnika rzeczywiście został zainspirowany słynnym brazylijskim Jezusem w Rio już w 1934 roku. Otwarcie sanktuarium Cristo Rei przypada na 1959 rok. Sama figura Jezusa mierzy 28 metrów, a podest na którym został postawiony aż 82 metry. Koszt wjechania na samą górę to 4 euro, ale wiedząc jak wieje pod pomnikiem nawet nie chciałam myśleć, jak może wiać na samej górze. Tak! Niech was to słońce nie zwiedzie. Było zimno! Z tego samego miejsca możemy zobaczyć jeszcze wspaniały most Ponte 25 de abril. Poczułam się jak w San Francisco przy Golden Gate :)... Ten portugalski ma 2277 metrów długości. Został oddany do użytku w 1966 i najpierw nosił imię Salazara, ale po rewolucji goździkowej został przemianowany.
Bom fim de semana!

No hay comentarios:

Publicar un comentario