sábado, 13 de febrero de 2016

De volta a Portugal

Boa tarde...! Przeglądając fantastyczne opowiastki, które wypisywałyśmy tu już jakieś... trzy lata temu, tknęło mnie, aby wznowić działalność. Wiele osób chciałoby może coś usłyszeć o moim życiu w Portugalii lub zobaczyć zdjęcia, a nie widzę sensu w zakładaniu nowego bloga (oddzielając się tym samym od naszego pierwszego Erasmusa i samej bliźniaczki - Żułany) czy Insta lub Snapa (wciąż mówię stanowcze nie!), ale dla potomności chciałabym zachować kilka zdjęć i anegdotek z trzeciego właściwie już mojego Erasmusa. Zatem kochani! Witam Was ponownie. Tym razem, o ile starczy mi cierpliwości i chęci, zabiorę Was w podróż do Lizbony, miejsca, w którym od baaardzo dawna chciałam zamieszkać. I czasem marzenia się spełniają! Od kilku dni mieszkam w miłej dzielnicy Lizbony, Arroios, blisko metra. Po moim naprawdę uroczym mieszkaniu (na pewno nie jest to powtórka mieszkania z Faro - ale i cenowa jest dwukrotna przebitka :P) błąka się gruby włoski kot. Mieszkanie jest ogromne jak na dwie osoby: mamy cztery pokoje dla siebie oraz dużą kuchnię. Atmosfera jest jak na razie przyjemna i nie mam obaw co do organizowania kolacji czy zapraszania gości, co też stawia mnie w bardziej komfortowej sytuacji niż nasze mieszkanie sprzed 3 lat. Oraz sprzyja ewentualnemu spożyciu wybitnie tanich win portugalskich, za którymi tak tęskniłam (okej, mimo ich obecności w biedrze:P)
Jeśli chodzi o pierwsze wrażenia z pobytu na uczelni, a właściwie ze spotkania dla Erasmusów, to raczej jestem skłonna narzekać: po pierwsze, bo musimy płacić 35 euro opłat administracyjnych (co wydaje mi się, hm, wręcz nielegalne - takie rzeczy powinne być za darmo, tylko nasza uczelnia macierzysta powinna móc pobierać za to opłaty - tak mi wydaje) - inaczej nie dostanę podpisu w Learning Agreemencie i nie będę oficjalnie tu studiować (oraz zabiorą mi stypendium - cwaniaki). Portugalia wciąż w kryzysie, bo za darmo nie ma nic nawet od Mobility Office podczas Welcome Weeku - co jest chyba nie do pomyślenia w Lublinie i w naszych ESN-ach (zawsze staraliśmy się robić imprezy czy spotkania za darmo). W końcu uczelnia docelowa dostaje pieniądze za przyjęcie Erasmusów i jest zobowiązana do zrobienia jakiegoś powitania. Ale jeśli chodzi o personalny kontakt z uczniami, którzy się nami opiekują - fantastyczne osoby, które we wszystkim pomogą ;)
Jeśli chodzi o pogodę, to od kilku dni PADA. Mży, kropi lub leje. Jest 15 stopni, ciepło, ale jednak odczuwam dość nieprzyjemną wilgoć, szczególnie już po wejściu do jakiegoś budynku. Oraz muszę przyzwyczaić swe uda do ciągłego biegania w górę i w dół. Ale mimo tych niedogodności Lizbona jest wspaniała, urocza i kochana. Wystarczy, że wyjdę z mieszkania, pooddycham tym powietrzem... I od razu się śmieję :).
Więcej zdjęć, gdy wyjdzie wreszcie słońce :D!

No hay comentarios:

Publicar un comentario